piątek, 18 października 2013

Crowdfunding w praktyce

Crowdfunding miał swoje początki blisko dekadę temu, jednak wciąż dla wielu osób jest to termin nieznany. Ten stan nieświadomości najprawdopodobniej trwałby przez kolejne lata, gdyby nie spektakularne sukcesy, jakie miały miejsce w ostatnich miesiącach. Sukcesy nie tyle twórców samej idei, co przede wszystkim użytkowników tych rozwiązań.


Światowy BOOOM!

Zebranie olbrzymiej sumy pieniędzy, niezależność i szansa zrealizowania własnych pomysłów, to trzy możliwości jakie stwarza Crowdfunding. O tym jak duży potencjał w nim drzemie, świat przekonał się na początku 2012 roku. Wtedy to z usług serwisu Kickstarter, postanowił skorzystać Tim Schafer i jego studio Double Fine Productions. Słynny twórca gier komputerowych, wyszedł z pomysłem na nową przygodówkę, opartą o klasyczny mechanizm rozgrywki point&click. System zapomniany i porzucony przez wielkich wydawców, lecz wciąż uwielbiany przez wielu graczy. Tim w humorystyczny sposób przedstawił założenia projektu, oczekując zebrania skromnych, jak na budżet gry 400.000 dolarów. Odzew przeszedł jego najśmielsze oczekiwania. Wymaganą sumę pozyskał w kilka godzin, natomiast całą zbiórkę zakończył wynikiem ponad 3 milionów dolarów na koncie!


Projekt automatycznie uplasował się na pierwszym miejscu, największych sukcesów Kickstertera. Wstrząsnął on rynkiem gier komputerowych do tego stopnia, że niemal z dnia na dzień pojawili się naśladowcy z własnymi pomysłami na gry. Idąc za ciosem, część z nich zdołała zebrać równie pokaźne sumy. Tym samym lokując się na kolejnych miejscach, najlepiej wspieranych inicjatyw.

Zalety @twórca

Przykład Tima Schafera doskonale ilustruje zalety, jakie płyną z Crowdfundingu. Obecnie proces tworzenia gier komputerowych znacznie odbiega od tego, z którym mieliśmy do czynienia w przeszłości. Kiedyś możliwe było ukończenie gotowego produktu, tworząc go z kilkoma znajomymi. Gry były prostsze, więc nie wymagały znacznych nakładów finansowych i dużej siły roboczej. Branża dopiero się rozwijała, dlatego wydawcy pozwalali na większą swobodę twórczą oraz przychylniej akceptowali nowe, nie stosowane dotąd rozwiązania. Ostatecznie nawet jeśli któreś z nich okazywało się niewypałem, to straty nie były tak bolesne, jak w przypadku współczesnych, wielomilionowych produkcji. Niestety od kilku lat gry przygodowe to nisza, w którą inwestorzy i wydawcy boją się angażować. W tym gatunku jest za mało wybuchów i za dużo myślenia, aby mógł on odnieść sukces rynkowy, zapewniając zyski pokroju Battlefielda czy Call of Duty. Crowdfunding jest zatem szansą dla projektów, które w normalnych okolicznościach nie miałyby prawa bytu.

Roboczy tytuł nadchodzącej gry Tima Schafera
Jednak nawet gdyby Schafer uzyskał wsparcie dużego wydawcy, to z pewnością byłoby to ze szkodą dla samej gry. Jak sam mówi: „wolność, swoboda eksperymentowania, podejmowania ryzyka oraz tworzenia bez kogokolwiek stojącego ci nad głową – to luksus, na jaki nie może sobie pozwolić większość studiów deweloperskich”.

Zalety @gracz

Nagrody są nieodzownym elementem, na który może liczyć każdy, kto wesprze inicjatywę Crowdfundingu. Stanowią one formę podziękowania i potrafią być tak różne, jak różne są projekty. Gratulacje na Facebooku, egzemplarz tworzonego produktu, obraz na ścianie czy wspólna impreza z twórcami... Oczywiście to którą nagrodę otrzymamy, zależy od wpłaconej sumy ;)

Finansowanie przez społeczność ma również tę zaletę, że docelowo otrzymuje ona produkt, którego rzeczywiście oczekuje. Dodatkowo zyskując unikalną możliwość, śledzenia samego procesu twórczego, a niekiedy nawet bezpośredniego wpływu na decyzje, definiujące końcowy rezultat projektu. „Im większe studio, tym szczelniej zamknięte są ich drzwi. Podczas tworzenia tej gry, nie tylko uchylimy, lecz ściągniemy nasze drzwi z zawiasów i zaprosimy Was do środka!” – zachęcał Tim na stronie Kickstartera.

Wady @wszyscy

W wywiadzie, którego Schafer udzielił Kickstarterowi padło stwierdzenie, że wyraźnie da się oddzielić okres przed i po pojawieniu się Tima. Ukazuje to w sposób jednoznaczny, z jak młodą dziedziną mamy do czynienia. A skoro tak jest, to należy mieć na uwadze kilka kwestii, zanim zbyt pochopnie przystąpimy do promocji naszego lub finansowania czyjegoś pomysłu.


Gra komputerowa należy do przedsięwzięć, na które można pozyskać środki, właściwie bez prezentowania jakiejkolwiek rozgrywki, czy nawet pojedynczego obrazka koncepcyjnego. Śmiało można o niej mówić ogólnikami nie obawiając się, że ktoś przywłaszczy sobie nasz pomysł i wyprzedzi, publikując swoją grę z zaczerpniętymi od nas rozwiązaniami. Liczne są jednak wytwory, których nie da się w ten sposób wypromować. Doskonałym tego przykładem jest stacja dokująca dla iPhone-a, czy obecnie trwająca, najbardziej dofinansowywana w historii Kickstartera zbiórka (ponad 10 milionów dolarów) dotycząca zegarka Pebble. O takich projektach nie da się mówić bez podawania szczegółów. Dlatego istnieje ryzyko, że gdy dana myśl zyska duże zainteresowanie, to inna firma dysponująca odpowiednim zapleczem finansowym, zdoła podchwycić design i wypuści na rynek produkt, bliźniaczo podobny do naszego. Tym samym skutecznie odbierając nam potencjalnych klientów. Pytanie czy ryzyko procesu i odszkodowanie za plagiat, będzie wystarczającym powodem, aby zniechęcić konkurencję do takich praktyk?

Odpowiednie regulacje prawne dotyczące finansowania społecznościowego w USA, zostały podpisane przez Baracka Obamę 5 kwietnia tego roku. Co nie zmienia faktu, że należy zachować szczególna ostrożność w przypadku projektów brzmiących zbyt hurraoptymistycznie. Jeśli coś jest zbyt piękne aby było prawdziwe, to najprawdopodobniej tak jest. Serwisom oferującym metody Crowdfundingu zarzuca się często zbyt małą kontrolę nad tym, co ukazuje się na ich stronach. Dlatego przed wpłaceniem pieniędzy, nie zaszkodzi „wykorzystać internetową mądrość ulicy”.

Polska?

W Polsce finansowanie społecznościowe jest wciąż w powijakach. Co prawda powstały już pierwsze serwisy oferujące tego typu usługi. Aczkolwiek przeglądając pomysły, jakie tam się znalazły nietrudno dojść do wniosku, że jeszcze długa droga przed nami. Projekty zakończone „sukcesem”, wręcz rażą brakiem innowacyjności i mikroskopijnymi sumami zebranych pieniędzy. Niemniej należy pamiętać, że są to jaskółki zwiastujące nadchodzące zmiany. Oczywiście pod warunkiem, że nasza mentalność, pozwoli rozwinąć skrzydła tym inicjatywom.

Do obecnej sytuacji, należy dodać brak jakichkolwiek regulacji w polskim prawie, które w sposób precyzyjny definiowałoby tę formę finansowania. Idzie jednak ku lepszemu. 30 marca 2012 roku w Warszawie założono Polskie Towarzystwo Crowdfundingu, którego celem jest promowanie i wspieranie idei, a docelowo „wypracowanie wspólnej wizji, która zostanie przekuta w szkic ustawy”.

Dla kogo jest Crowdfunding?

Chcąc poznać odpowiedź na te pytanie, powinieneś zadać sobie kolejne. Czyj projekt byłbym skłonny wesprzeć? Czy chętniej przeznaczyłbym swoje środki na pomysły osób, które odniosły już jakiś sukces? Czy może na ciekawe rozwiązania, ludzi kompletnie anonimowych? Tim Schafer to legenda i jego nazwisko jest doskonale znane w branży gier komputerowych. Dlatego jeżeli Twój projekt nie jest w jakimś aspekcie naprawdę rewolucyjny, to może warto zastanowić się i bardziej nad nim popracować? Z drugiej strony, jak się nie przewrócisz, to się nie nauczysz... Więc DO BOJU POLSKO!



Źródła:
- Kickstarter: Double Fine Adventure
- Kickstarter: Elevation Dock
- Kickstarter: zegarek Pebble
- Kickstarter: 37 największych porażek ;)
- PolakPotrafi
- PTC

Artykuł pierwotnie opublikowany na blogu Core~ner

0 komentarze:

Prześlij komentarz