Kres piractwa komputerowego jest bliski. Do takiego wniosku można dojść analizując zmiany, jakie towarzyszyły temu zjawisku na przestrzeni kilkunastu ostatnich lat. Jak sklepy komputerowe zbijały majątek na nielegalnym oprogramowaniu, kiedy piractwo wybuchło z największą siłą, jakie zmiany przyniesie najbliższa przyszłość?
Zmiany nadeszły w 1994 roku wraz z ustawą o ochronie własności intelektualnej. Giełdy pirackie nękane kolejnymi nalotami policji, zaczęły powoli znikać. Przydomowi handlarze z obawy przed grożącymi karami, pozamykali interesy. Natomiast sklepy zaczęły w większych ilościach sprowadzać oryginalne produkty, których sprzedaż nareszcie zaczęła mieć sens. Nie oznacza to jednak, że sytuacja z dnia na dzień uległa zmianie. Spisy nadal funkcjonowały i to przez co najmniej kilka kolejnych lat. Różnica była taka, że nie leżały one na, lecz pod ladą. Sklepy pozbawione dotychczasowej konkurencji, stały się niemal monopolistami dostarczającymi ten typ towaru – szczególnie w mniejszych miastach. Późniejszy obrót pirackimi płytami CD, gdy nagrywarki kosztowały majątek a cena pojedynczej kopii wahała się od 50 do nawet 85 złotych, był istną żyłą złota. Wartą podejmowania ryzyka i łamania prawa.
Nielegalna sprzedaż w sklepach komputerowych, została ukrócona przez sam rynek. Rozwój technologii i spadek cen sprzętu sprawiły, że znacznie mniej osób gotowych było do płacenia za coś, co za darmo mogli skopiować od znajomych lub z innych źródeł. Rozpoczynał się bowiem okres internetowego bumu...
Zaprezentowany światu w 1999 roku protokół P2P (Peer-to-Peer), okazał się doskonałym rozwiązaniem tych potrzeb. Dzięki niemu słaby punkt, którym były serwery przechowujące pliki w centralnym miejscu, został rozwiązany. Osiągnięto to poprzez rozproszenie treści, pomiędzy komputerami podłączonymi do sieci P2P. Szyfrowanie całego ruchu w ramach poszczególnych klientów, dodatkowo podniosło poziom bezpieczeństwa.
Sieci oraz aplikacje wykorzystujące P2P nie są nielegalne, więc niemożliwe jest ich zablokowanie. Ponadto wiele legalnych plików, udostępnianych jest właśnie za ich pośrednictwem. Ale nie zmienia faktu, że zdecydowaną większość przekazywanych tą drogą danych, stanowią utwory objęte prawem autorskim. Analiza ponad tysiąca losowych plików z sieci BitTorrent wykazała, że zaledwie 1% z nich było legalnego pochodzenia.
Organizacje zwalczające piractwo w USA, nie mogąc poradzić sobie ze skalą zjawiska, urządzają od czasu do czasu swoiste „polowanie na czarownice”. Pokazowe procesy mające odstraszyć użytkowników od pobierania nielegalnych treści z Internetu, opierają się na wytaczaniu procesów przeciwko losowym osobom, które dopuściły się tego procederu. O tym jak irracjonalne są to zachowania, świadczy przypadek Jammie Thomas. Kobieta pobrała 24 utwory muzyczne, za które w wyniku procesu musiała zapłacić łącznie 1,5 miliona dolarów kary.
Źródła
- Pliki w sieci BitTorrent
- Gracze bojkotują Starforce
- UbiSoft porzuca Starforce
- Sprawa Jammie Thomas
Dostawcy Piractwa
Pojęcie własności intelektualnej weszło do polskiego prawa niecałe 18 lat temu. Brak odpowiednich regulacji przed tym okresem, oznaczał krótko mówiąc – pełne przyzwolenie na kopiowanie cudzych utworów, a nawet czerpanie zysków z tej działalności. Tak też robiono. Masowe kopiowanie odbywało się głównie na giełdach komputerowych oraz w domowych kopiarniach, co bardziej obrotnych handlarzy. Jednak normą był również handel w sklepach komputerowych. Dla wielu z nich zyski płynące ze sprzedaży pirackiego oprogramowania, stanowiły podstawę funkcjonowania. Spis dostępnych tytułów leżący na ladzie, ciągły tłok klientów zamawiających najnowsze pozycje i uruchomione na kilku Amigach programy do kopiowania X-Copy to obrazki, które każda z osób żyjących w tamtych czasach doskonale pamięta.![]() |
| Program kopiujący dyskietki X-Copy (Amiga) |
Nielegalna sprzedaż w sklepach komputerowych, została ukrócona przez sam rynek. Rozwój technologii i spadek cen sprzętu sprawiły, że znacznie mniej osób gotowych było do płacenia za coś, co za darmo mogli skopiować od znajomych lub z innych źródeł. Rozpoczynał się bowiem okres internetowego bumu...
Każdy z Każdym
Szybki rozwój szerokopasmowego dostępu do Internetu, błyskawicznie uczynił z niego raj dla piratów. Początkowy entuzjazm i przekonanie o bezkarności w sieci sprawiły, że nielegalne pliki często umieszczano na publicznych stronach internetowych oraz domowych serwerach FTP. Jednak łatwość zamykania takich stron i pociągania do odpowiedzialności osób łamiących prawo, skutecznie zniechęcały naśladowców. Konieczne okazało się opracowanie rozwiązania, które zapewniłoby wystarczający poziom anonimowości, a jednocześnie umożliwiło lepsze metody dzielenia się plikami.Zaprezentowany światu w 1999 roku protokół P2P (Peer-to-Peer), okazał się doskonałym rozwiązaniem tych potrzeb. Dzięki niemu słaby punkt, którym były serwery przechowujące pliki w centralnym miejscu, został rozwiązany. Osiągnięto to poprzez rozproszenie treści, pomiędzy komputerami podłączonymi do sieci P2P. Szyfrowanie całego ruchu w ramach poszczególnych klientów, dodatkowo podniosło poziom bezpieczeństwa.
Sieci oraz aplikacje wykorzystujące P2P nie są nielegalne, więc niemożliwe jest ich zablokowanie. Ponadto wiele legalnych plików, udostępnianych jest właśnie za ich pośrednictwem. Ale nie zmienia faktu, że zdecydowaną większość przekazywanych tą drogą danych, stanowią utwory objęte prawem autorskim. Analiza ponad tysiąca losowych plików z sieci BitTorrent wykazała, że zaledwie 1% z nich było legalnego pochodzenia.
Absurdalna walka
Brak pomysłów na walkę z piractwem spowodował, że na przestrzeni lat wielokrotnie przybierała ona wręcz absurdalny obrót. Najlepszym tego przykładem są zabezpieczenia nośników przed kopiowaniem. Producenci widząc, że ich najnowsze tytuły trafiają na czarny rynek, pomimo zastosowanych coraz bardziej wymyślnych mechanizmów antypirackich, w pewnym momencie poszli w skrajność, wprowadzając system StarForce. Rozwiązania w nim zastosowane okazały się na tyle skuteczne, że po raz pierwszy crackerzy potrzebowali miesięcy, aby złamać oprogramowanie nim zabezpieczone. Niestety ów system sprawiał, także problemy legalnym użytkownikom. Niestabilność sprzętu, brak możliwości odczytu płyt AudioCD, wolne działanie dysków twardych, a nawet uszkodzenia poszczególnych komponentów – oto niektóre z jego najbardziej dotkliwych przypadłości. Naturalnie wywołało to ogromną falę krytyki skierowaną zarówno w stronę samego zabezpieczenia, jak i twórców, którzy je stosowali. Powstały grupy sprzeciwiające się i bojkotujące produkty chronione w ten sposób. W Stanach Zjednoczonych przeciwko firmie UbiSoft wytoczono proces zbiorowy o odszkodowanie w wysokości 5 milionów dolarów. Podstawą oskarżenia było narażenie użytkownika na utratę bezpieczeństwa systemu operacyjnego, wywołaną grami nadzorowanymi przez StarForce. Proces został umorzony, jednak poskutkował on porzuceniem przez UbiSoft oraz innych producentów spornego systemu.![]() |
| Plakat propagandowy RIAA |
Cyfrowa Przyszłość
Internet z jednej strony ułatwił życie piratom, z drugiej pozwolił wypracować pomysły, mogące być kluczem w walce z nimi. Cyfrowa dystrybucja oraz usługi z nią powiązane, nie tylko zdobywają coraz większą popularność, ale wydają się być jedynym sensownym rozwiązaniem. Odpowiednie platformy działają na rynku już od dłuższego czasu (PSN, Steam). Wiele nowych tytułów już jest publikowanych wyłącznie tą metodą. Coraz częściej zdarza się, że kupując grę w wydaniu pudełkowym nie otrzymujemy nośnika, lecz jedynie kod uprawniający do jej pobrania. Konsole następnej generacji mają być jeszcze bardziej zintegrowane z cyfrową dystrybucji. Kierunek zmian jest wyraźny i wydaje się właściwy.Źródła
- Pliki w sieci BitTorrent
- Gracze bojkotują Starforce
- UbiSoft porzuca Starforce
- Sprawa Jammie Thomas
Artykuł pierwotnie opublikowany na blogu Core~ner




0 komentarze:
Prześlij komentarz